poniedziałek, 15 lipca 2024

Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą

 

„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34).

 

Te słowa wybrzmiewają w mojej duszy od wielu tygodni. Noszę je. Rozważam. Pytam o ich prawdziwe znaczenie dla mnie.

 

Pan wszechświata, odwieczne Słowo, Ten dla którego i przez którego wszystko powstało, co powstało, Ten który podtrzymuje wszystko Słowem swojej mocy, bezcielesny, ponadczasowy, majestatyczny, mądrość i rozkosz Boga Ojca – przychodzi na ziemię, ograniczając swoją chwałę do marnego, czasowego, zniszczalnego ciała. Odtąd Jego ciało doświadczy wszystkiego, czego doświadczasz Ty i ja codziennie (z wyjątkiem grzechu) – bólu, zranienia, cierpienia, łez, głodu, pragnienia, zmęczenia.

 

Wszystko po to, aby pokazać stworzeniu jaki jest Jego Stwórca, jakie jest Boże serce. On od pierwszych dni zna swój cel, wie dokąd zmierza… na krzyż. To tam zwieńczy się ból zadanych ran, odwieczne oddzielenie i wybrzmi drwina piekieł. Tam też zajaśnieje największy blask chwalebnego przebaczenia i zabrzmi niebiańskie Alleluja.

 

Wyobrażam sobie scenę Golgoty – drewniana belka zrobiona rękami znikomego człowieka, na której przybity ogromnymi gwoździami wisi On, odwieczny a jednak tak bardzo zanurzony w czasie - Człowiek i Bóg. Spogląda na zadowolonych z siebie żołnierzy. Widzi znawców prawa i religii opisującej Jedynego Boga – dumnych, że rozprawili się z problemem. Obserwuje płaczące niewiasty i pocieszającego je Jana. Dostrzega także gapiów, ciekawych co się wydarzy. Czy zejdzie z krzyża? Przecież czynił tyle cudów, dlaczego siebie ratować nie może?

 

Dlaczego siebie ratować nie może? Drogi człowieku… nie może, bo ratuje Ciebie i mnie. W tej właśnie chwili dociera do mojego serca głos słów, które są preludium do dzieła otwierającego wieczność. „Ojcze przebacz im”. Czy istnieją dzisiaj słowa większej miłości niż te? Czy człowiek jest zdolny pojąć głębię przebaczenia jakie dokonało się właśnie na Golgocie? Czy otwarte tam serce Człowieka i Boga – nie jest dla mnie dzisiaj wystarczającym powodem do wiecznej wdzięczności i odpoczynku? 

W Jego odwiecznym „Ojcze przebacz” mogę odnaleźć prawdziwy pokój z Bogiem Ojcem. Mogę przychodzić do tronu Jego łaski, aby uwielbiać, dziękować i prosić.

To w Jego „Ojcze przebacz” znajduję spokój i wytchnienie w każdym bólu i zranieniu zadanym przez drugiego człowieka.

To w Jego „Ojcze przebacz” rysuje się obraz doskonałej, poświęcającej siebie miłości, którą pragnę naśladować codziennie.

To w Jego „Ojcze przebacz” przeglądam się jak w lustrze i widzę, jak wielki jest mój grzech, który mi przebaczono.

To w Jego „Ojcze przebacz” schowam każdą ranę i cierpienie, choć wydają się niesprawiedliwe i często pragną odpłaty.

To w Jego „Ojcze przebacz” jest łaska pełna siły i nadziei do codziennych zmagań z grzechem.

To w Jego „Ojcze przebacz” jest źródło wody żywej, dla każdego kto pragnie.

 

W obliczu tak wielkiego przebaczenia, czy istnieje jakaś wina i rzeczywistość grzechu, która zasługiwałaby na wyróżnienie? Wszystko milknie, a rozbrzmiewa tylko chwała płynąca z łaski.

Odnajduję siebie w Jego zawołaniu. To o przebaczenie dla mnie wołał z krzyża. To ja nie wiem co czynię, taplając się w brudzie grzechu! Myślenie o przebaczeniu, jakiego sama dostąpiłam w dziele krzyża, pomaga mi w inny sposób patrzeć na ludzi. A kiedy doświadczam krzywdy, zranienia i poczucia niesprawiedliwości, to Jego rany są najlepszą odpowiedzią na wszelkie pytania, a Jego wezwanie „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” – właśnie wtedy jest głębsze, prawdziwsze i bliższe, niż kiedykolwiek wcześniej.

 

 

Ojcze,

Ty nie oszczędziłeś swojego Syna, ale wyznaczyłeś Mu zadanie, które doskonale wypełnił. On nie upierał się zachłannie, ale przyjął postać sługi. Uniżył samego siebie i był posłuszny, aż do śmierci i to do śmierci krzyżowej. To dzięki Bożemu Synowi tak znikome stworzenie jakim jest człowiek, mogło ujrzeć chwalebność Twojej łaski – manifestującej się w Jego przybitych dłoniach do krzyża. To w Jego świętej krwi spływającej po każdej zranionej części ciała dostępne jest dla mnie oczyszczenie. Jego zawołanie „przebacz im, bo nie wiedzą…” wybrzmiało echem w wieczności, a jego głos rozchodzi się po całej ziemi, aż do dziś. Ono rozdarło wszelkie przeszkody dzielące mnie od Ciebie – i w Nim mogę dziś wołać Abba, Tatusiu… 

Dziękuję za objawienie mocy i wielkości Twojego przebaczenia. Na myśl o nim, zginam kolana swoje w zachwycie, wdzięczności i uwielbieniu.

 

a.


piątek, 5 lipca 2024

Mój Ojciec mnie kocha

 


Dziś zatrzymała mnie pewna myśl - jeśli mój ziemski ojciec kocha mnie tak wielką miłością, że czuję się bezpieczna, to jak większa i doskonalsza musi być miłość mojego niebiańskiego Ojca? Tak szczególnie moje serce potrzebuje dziś tej świadomości. Prowadzącej do wytchnienia i odpocznienia w Jego miłości do mnie.

 

Mam wspaniałego ziemskiego tatę. Nie jest bez wad, ale jest moim przyjacielem i zawsze miałam poczucie, że cokolwiek by się nie wydarzyło – On będzie gotowy mnie obronić. Musiałby pojechać na drugi koniec Polski, bo tego potrzebuję? Zrobiłby to. Pamiętam pewne doświadczenie, kiedy mieszkałam w Warszawie… Pierwszy raz stało się coś z moim samochodem i nie bardzo wiedziałam, jak mam sobie z tym poradzić. Rozmawiałam z tatą przez telefon i ostatecznie zmuszona byłam zawieźć samochód do warsztatu. Wierzcie lub nie… było to dla mnie wielkie wyzwanie, bo kompletnie się na tym nie znam. Właśnie dlatego nie czułam się komfortowo, wystąpił w moim wnętrzu nawet jakiś rodzaj lęku, co będzie z tym samochodem i jak to wszystko ogarnę. Potrzebowałam męskiej ręki. Czułam, że potrzebuję pomocy. Nie chciałam jednak nikogo o nią prosić. Taka już jestem… Nie potrafię prosić o pomoc (skrywam uczucia). Dopiero uczę się tego (!). Musiałam więc sprostać tej sytuacji. Po godzinie od ustaleń z tatą, zadzwoniła do mnie mama, że za 3 h będą w Warszawie. Pamiętam tę rozmowę jak dzisiaj, może dlatego, że było to dla mnie tak ważne wtedy? Zapytałam ale jak to, dlaczego – na co ona odpowiedziała – tata zdecydował, że przyjedzie Ci pomóc. Bardzo mnie to wtedy wzruszyło… nigdy pewnie tego nie okazałam, tylko wspomniałam… ale było to dla mnie tak cenne i ważne. Popłakałam się nad własnymi myślami… że taka błaha sprawa, ja mająca w sobie strach, i tata, który od razu postanowił być przy mnie i mi pomóc, wiedząc, że to dla mnie wyzwanie. Może zastanawiacie się dlaczego o tym piszę. Może myślicie, że to „nic wielkiego”. Oczywiście. Każdy z nas ma swoje „małe” i te większe doświadczenia. Jednak piszę o tym, bo myślę, że właśnie taka jest miłość – adekwatna. Czynna. Zawsze gotowa pokonać dystans.

 

Jeśli my jako ludzie potrafimy tak kochać, jeśli mój ziemski tato kocha mnie w taki sposób, to o ile większa i doskonalsza jest miłość Boga Ojca do mnie? Zastanów się proszę przez chwilę nad tym…

Czy pokona dla mnie dystans 300 km? … On pokonał dystans wieczny, zanurzając się w czasie.

Czy zrezygnuje z własnych zajęć, aby zainteresować się mną? … On zrezygnował z chwały nieba i przywdział ciało, abym mogła Go rozpoznać.

Czy zechce pochylić się nad moją sprawą? … On choć jaśniejący w chwale i majestacie, zasiada ze mną do stołu i nieustannie pyta „co chcesz abym ci uczynił?”.

Czy usłyszy moje wołanie o pomoc, często nie wypowiedziane w słowach? … On wybiera drogę przez Samarię, choć ma do wyboru wiele innych dróg, żeby spotkać właśnie mnie i pragnienie mojego wnętrza.

Czy otrze moje łzy, kiedy nie będę miała sił, aby wstać? …On zbierze wszystkie łzy i zamieniając je w szlachetne złoto, wypełni nim każdą ranę mojego serca.

Czy odezwie się do mnie, kiedy przyjdę z trudnymi pytaniami? ... On otworzy moje duchowe uszy na Słowo i potwierdzi „dobrą cząstkę wybrałaś”.

Czy przebaczy mi, kiedy w złości powiem lub zrobię coś, czego żałuję? … On z rękami przybitymi do krzyża zawoła „Ojcze przebacz jej, bo nie wie co czyni”.

Czy da nadzieję, kiedy moją duszę spowije mrok? … On uciszy burzę i zawoła „nie bój się, tylko wierz”.

 

Tak. Ojcowska miłość Boga jest daleko większa, niż miłość znana nam na ziemi. Niezależnie od tego, czy poznałeś i doświadczyłeś miłości swojego ojca tutaj na ziemi… pamiętaj, że to zaledwie odbicie prawdziwej rzeczywistości. Bóg Ojciec nawet własnego Syna nie oszczędził, ale pozwolił, aby umarł na krzyżu za Twój i mój grzech – abyśmy mieli dostęp do Jego miłości. Mam dostęp do miłości Boga wszechświata i w Chrystusie mogę wołać „Abba”, „Tatusiu”! Mogę…

 

Ojcze,

czasem myślę, że wszelkie słowa, które staram się wypowiadać są tak małe, tak niewiele znaczące w obliczu Twojego majestatu… a jednak Ty chcesz, abym do Ciebie przychodziła – bo taka jest Twoja miłość. Ona przejawia się w każdym aspekcie i na każdej płaszczyźnie mojego życia. Ona ogarnia mnie z tyłu i z przodu, jest w mojej przeszłości, teraźniejszości i w mojej przyszłości. Jest głębsza, niż głębie oceanów i szersza niż horyzont. Twoja miłość jest też bliższa, niż to co mi dzisiaj znane w ludzkich doświadczeniach. To wszystko to Twoje obietnice. Jakże miałabym Ci nie zaufać mój Ojcze? Jakże miałabym nie skoczyć, kiedy Ty zawołasz skacz? Jakże miałabym uciec i schować się przed Tobą, kiedy Ty i tak stoisz obok? Ojcze… wszystko czego dziś potrzebuję to odpocząć w Twojej miłości do mnie. Ty mnie kochasz – to wystarczy.


a.