sobota, 5 stycznia 2019

Udręka własnej niedoli

Przeminęło. Siedzę i myślę sobie, jak wiele zdarzeń miało miejsce w 2018 roku. Był to rok pełen smutku i radości, nadziei, pocieszenia, ale też ciemnych nocy duszy. Czytając historie życia ludzi wybitnych i tych zapomnianych, ich twórczość, historie biblijne, słuchając waszych codziennych doświadczeń - zostałam głęboko przekonana o powtarzalności życia, a zarazem wyjątkowości każdej historii z osobna... Miniony 2018 rok jeszcze bardziej utwierdził mnie w nadziei, która sięga poza zasłonę i nie jest z tego świata. Dlaczego? Będąc szczerym z samym sobą człowiek dochodzi do momentów, w których musi odkrywać/nazywać swoje pragnienia, myśli, nadzieje. Może dostrzec wtedy marność tego co go otacza. Ból doświadczeń. Marność nad marnościami, wszystko marność. Powtarzalność. Nic nowego. Myślenie o swojej bezsilności i bezradności, skupianie się tylko na zdarzeniach (nawet tych tragicznych) powoduje, że życie jest zatruwane. Ta trucizna nie działa od razu, raczej powoli; dzień za dniem, dodając myśl do myśli, zmartwienie do zmartwienia, żal do żalu, ból do goryczy. Myślę, że tak potęgująca rozpacz nigdy nie pojawia w życiu człowieka intencjonalnie... To po prostu małe chwile, które po roku, dwóch, pięciu prowadzą do rozpaczy. 

Czytając Treny odkryłam niedawno, że autor zwraca uwagę na truciznę i podaje niezawodne lekarstwo. Po wielu trudnych, wręcz dramatycznych przeżyciach, we łzach i bólu pisze:

Mojej duszy odebrał spokój, tak że zapomniałem, co to jest szczęście.
I myślałem: Przepadła moja siła żywotna i moja nadzieja w Panu.
Wspominanie własnej niedoli i udręki to piołun i trucizna.
Moja dusza bezustannie to wspomina i trapi się we mnie.
To biorę sobie do serca i w tym moja nadzieja,
Niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie jego nie ustaje.
Każdego poranku objawia się na nowo, wielka jest wierność twoja.
Pan jest moim działem, mówi dusza moja, dlatego w nim mam nadzieję.
Dobry jest Pan dla tego, kto mu ufa, dla duszy, która go szuka.
Treny 3,17-25

Autor to co go trapi określa piołunem i trucizną - gorzkością, smutkiem, czymś co zatruwa jego duszę. Ilekroć wspomina ból, a jego myśli skupiają się na doświadczanym cierpieniu, jest strapiony.
I gdyby pozostał w tym stanie, stanie skupienia na sobie, prawdopodobnie rozpacz zdominowałaby jego życie, ale tak się nie dzieje... Autor wybiera drogę koncentrowania swoich myśli na Osobie, kimś większym niż jego ból, a nawet on sam. Swoją nadzieją czyni Boga i Jego niewyczerpane przejawy łaski. Dla mnie wielkie pocieszenie niesie ten tekst, ponieważ uświadamia mi, że nawet w obliczu tragedii i niezrozumiałych doświadczeń mogę szukać ratunku w Bogu. Są to proste prawdy płynące z tekstu Bożego Słowa, a tak wiele zmieniają w moim sposobie myślenia. Jeśli mogę złożyć sobie życzenia noworoczne, to zabrzmią właśnie tak - kieruj swój wzrok na Chrystusa.


Tobie również życzę wytrwałości w codziennych wyborach, zmaganiach i nadziejach, a w tym wszystkim - kieruj swój wzrok na Chrystusa i Jego łaskę, objawiającą się każdego poranku na nowo.

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny