czwartek, 7 grudnia 2017

Coraz bliżej Święta

Coraz bliżej...
Spaceruję, patrzę i widzę, że pojawiają się pierwsze ozdoby świąteczne, przygotowania trwają. Kolejny rok za mną i wciąż trudno mi uwierzyć w ulotność chwil. Doskonale pamiętam zeszłoroczne święta, a tu już kolejne przede mną. To skłoniło mnie do refleksji. To skłoniło mnie to weryfikacji priorytetów. To skłoniło mnie do napisania kolejnego wpisu. Zbliżający się czas jest bardzo ważny. Wspominać będziemy narodziny najważniejszej Osoby w dziejach świata. Właśnie dlatego warto zatrzymać się i zastanowić nad tym, o co tak naprawdę chodzi.
1 rozdział 18 werset Ewangelii Mateusza zaczyna się tak: A z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak...
Pochyliłam się nad tym tekstem, zapragnęłam odkryć, zobaczyć jego serce. W wersecie 22 czytamy: porodzi Syna i nadasz mu imię Jezus, On bowiem zbawi lud swój od grzechów jego. (...) Nadadzą mu imię Emmanuel co znaczy "Bóg z nami".
Wspaniały tekst. Wyjątkowy. Jest sercem Biblii. Ogłasza trzy bardzo istotne prawdy płynące z Bożego Słowa:
1. Chrystus jest Bogiem.
2. Człowiek jest grzesznikiem.
3. Chrystus zbawi lud (człowieka) od grzechów.

Bóg postanawia skłonić się do człowieka, przyjść na ziemię, aby go uratować. Słowa Bóg z nami stały się rzeczywistością w żłobie. W związku z tym, przychodzą mi na myśl pytania: czy zrozumiałam już, że potrzebuję ratunku? Czy dostrzegłam w Chrystusie Boga, który jedynie zdolny jest mnie ocalić? Czy imię Emmanuel, Bóg ze mną, jest dziś moją realnością, dzięki temu, że skorzystałam z Jego ratunku?
Jeśli odpowiedź na powyższe pytania brzmi NIE - oznacza to, że nie zrozumiałam prawdziwego znaczenia Świąt. Nie zrozumiałam tego wyjątkowego zdarzenia, które miało miejsce ponad 2000 lat temu w Betlejem. Niestety lampki, przystrojona choinka i 12 potraw na stole tracą wtedy jakiekolwiek znaczenie.

Dzięki Bogu i Jego łasce, był dzień w którym zrozumiałam, co naprawdę zdarzyło się w Domu Chleba. Bóg Syn zrezygnował ze swojej Wiecznej Chwały, dla czasowej nędzy,
zrezygnował z Wiecznej Relacji z Ojcem, dla czasowej zniewagi człowieka,
zrezygnował z Niebiańskiej Radości, dla ziemskich łez i cierpienia,
zrezygnował z Niebiańskiego Uwielbienia, dla ziemskiego poniżenia.

Dziś wiem, że Betlejem było początkiem, zapowiedzią Golgoty. Radość betlejemska zapowiadała łzy krzyża. Dlaczego? Ponieważ celem Bóg z nami - było odwiecznie On zbawi lud swój od grzechów jego.


Życzę sobie i Wam w tym pięknym czasie przedświątecznym i świątecznym przede wszystkim wielu chwil wdzięczności dla Boga, który przemienia serce i umysł, który zbawia od grzechu i który Jest.


Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

wtorek, 19 września 2017

Pryzmat

Myślę. Myślę o wersecie Mt 6,21-23

Gdzie bowiem jest skarb twój, tam będzie i serce twoje. Lampą ciała jest oko. Jeśli więc twe oko będzie zdrowe, całe twoje ciało będzie oświetlone.

Niesamowity fragment.
Oko to ten narząd, dzięki któremu patrzę, a to co widzę następnie jest przekazywane do mózgu i tam interpretowane. Kiedy rozmyślałam nad tym zrozumiałam, że mowa tu o prymacie. Czyli po prostu o tym, w jaki sposób patrzę na rzeczywistość. Zrodziło to we mnie pytanie - co jest moim pryzmatem życiowym? Może być nim niemalże wszystko, od rzeczy materialnych, tj. pieniędzy, przedmiotów, tego co widzialne, po rzeczy niematerialne, takie jak miłość, emocje, różne stany, osiągnięcia. Ale czy taki pryzmat, jest Bożym pryzmatem? Czy takie spoglądanie na otaczającą mnie rzeczywistość przyniesie Bogu chwałę? Odpowiedź nadeszła w wersecie wcześniejszym - gdzie jest mój skarb, tam będzie moje serce. To na jakie skarby i w jaki sposób będzie spoglądało oko, tym będzie zaabsorbowany umysł. Odkryłam, że to czy coś staje się moim skarbem, zależy od pryzmatu, przez który spoglądam... Wszystko inne, całe życie jest zdeterminowane właśnie tym. 

Moje serce zapragnęło w tej chwili jednego - pryzmatu łaski. Jeśli nauczę się patrzeć na codzienność, małe i wielkie chwile radości, smutku przez pryzmat łaski, moje serce będzie biło dla wiecznych skarbów! Dlaczego? Cokolwiek bym nie otrzymała, posiadała, rozumiała, odczuwała, to łaska pozwoli spojrzeć na te doświadczenia, jak na Boży dar. Ponieważ Bóg jest moim Ojcem, narodziłam się na nowo i należę do niebiańskiej rodziny, wiem, że to co otrzymuję od Niego jest dobre, najlepsze na dany czas. Wszystko więc co On czyni dla mnie, co mi daje, jest dla mnie dobre. 
Oko, które patrzy na rzeczywistość przez pryzmat łaski, pozwoli całemu organizmowi cieszyć się, być wdzięcznym Bogu, bez względu na okoliczności.
Mogę dziś śpiewać Psalm 136, który rozpoczyna się słowami Wysławiajcie Pana, albowiem jest dobry, albowiem łaska Jego trwa na wieki!

Boże, dziękuję za Twoją łaskę, za każdy jej przejaw w moim życiu. 
Dziękuję
za to, że dałeś mi Siebie poznać, 
za to, że otworzyłeś moje duchowe oczy na piękno Twojej Osoby,
za to, że nastawiłeś moje uszy na głos Twojego Ducha,
za to, że pobudziłeś moją wolę do szukania Ciebie,
za to, że zbawienie jest dla mnie dostępne,

za to, że kiedy rano otwieram swoje oczy mogę oddychać,
za to, że kiedy kładę się spać, mogę ze łzami w oczach dziękować za miniony dzień,
za to, że kiedy ja nie mogę, Ty odwiecznie mogłeś,
za to, że z każdym kolejnym dniem potrzebuję Ciebie bardziej,

za to, że dajesz i zabierasz,
za to, że burzysz i budujesz,
za to, że za to, że mój smutek obracasz w radość,

i za to, że Twoja łaska może być moim pryzmatem.

Zdjęcie: Obiektyw subiektywny

środa, 30 sierpnia 2017

błogosławieństwo smutku

Odkryłam jakiś czas temu, że ilekroć pojawia się smutek w moim życiu, ja czuję się błogosławiona. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to dziwne, po głębszej analizie można dojść do biblijnego wniosku - ,,błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni" (Mt 5,4). 
Smutek może być różny. Ktoś kiedyś napisał, że cierpienie, ból, smutek, to te emocje, które przeżywamy samotnie. Nikt na tej ziemi, chociażby doświadczał tego samego, nie odczuje smutku w sposób, w jaki odczuwasz go ty. Doskonałym przykładem tego jest historia Joba. Nikt wokół nie potrafił pomóc w ukojeniu jego cierpienia, doświadczał on głębokiego smutku. Anna, która od lat pragnęła dziecka, całe godziny spędzała na wylewaniu swoich łez przez Bogiem, ludzie otaczający ją nie rozumieli tego, nazywali ją pijaną. Smutek jest nierozłączną częścią życia każdego człowieka, dotyka młodych i starszych, wykształconych, biednych i bogatych. Nie ma względu na osobę. Pan Jezus odniósł się do niego w kazaniu na górze. Wskazał, że może on być błogosławieństwem. William Barclay w swoim komentarzu pisze: ,,greckie słowo oznaczające smucić się, jest najsilniejszym określeniem smutku w języku greckim. Zadaje on sercu ból i wyciska niepohamowane łzy". Dlaczego Pan Jezus dostrzegł błogosławieństwo w wylanych łzach? Odpowiedź odnalazłam w swoim życiu. To w chwilach największej rozpaczy duszy, kiedy okoliczności zewnętrzne nie mogły dać ukojenia, ono przychodziło w postaci błogosławieństwa Bożej obecności. Momenty, w których człowiek czuje się całkowicie bezradny, zdaje sobie sprawę z własnej słabości i nicości, pozwalają uświadomić sobie wartość Bożego pocieszenia. Największa rozpacz może prowadzić do najgłębszego ukojenia. Dziś wiem, że Bóg nie zmarnuje nawet jednej mojej łzy. Po takich doświadczeniach sprawy nie zawsze układają się idealnie, tak jakbym tego chciała, świat nie staje się lepszy, ale moje serce jest przemienione. Ono staje się inne. W tych momentach Bóg objawia siebie, swój charakter, odkrywa serce Pocieszyciela. Dlatego błogosławiona jestem kiedy się smucę, albowiem dostąpię pocieszenia! To Boża obietnica, która jest mi bliska. 

Boże dziękuję za chwile, w których moja rozpacz wydaje się większa niż cokolwiek innego na tej ziemi. Wiem, że wtedy mogę doświadczać Twojego pocieszenia. Ono przychodzi w błogosławieństwie Twojej obecności. Pokój Chrystusowy, który przewyższa rozumienie ogrania moje serce, mój umysł, moje emocje, moją wolę i jestem spokojna. Dziękuję za łaskę smutku.

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Kotwica nadziei

Psychologia traktuje nadzieję jako emocję, mechanizm adaptacyjny, jest stanem oczekiwania. Twierdzi, że nadzieja stymuluje nasz rozwój. Jest ona szczególnie ważna w sytuacji kryzysowej, ponieważ mobilizuje do przekraczania dotychczasowych sposobów działania (J. Kozielecki). Ludzka definicja nadziei jest ciekawa, ale myślę, że zbyt powierzchowna. Biblia bardzo dużo mówi nam o tym czym ona jest i dlaczego jest tak ważna. Istnieje pewien fragment, który szczególnie mnie dotyka i to na nim chciałabym się skupić: ,,Jej to (nadziei) trzymamy się jako kotwicy duszy, pewnej i mocnej, sięgającej aż poza zasłonę‘’ (Hbr 6,19). Niesamowity werset, który w sposób bardzo obrazowy ukazuje co oznacza to abstrakcyjne pojęcie. 

Poprzedzającym wspomniany werset jest fragment, w którym autor tekstu przypomina Hebrajczykom o Bożej obietnicy, poręczonej przysięgą - Bóg przysiągł na samego siebie. Zapewnił swój lud, że On sam jest gwarantem spełnienia danej obietnicy! W wersecie 18 autor pisze, abyśmy my, którzy ocaleliśmy, mieli mocną zachętę do pochwycenia leżącej przed nami nadziei. Ona jest pewna i mocna, sięga aż poza zasłonę!

W wersecie, który przytoczyłam wcześniej, Bóg zapewnia nas, że nadzieja zakotwiczona w Jezusie Chrystusie jest pewna i mocna! Dlaczego? Ponieważ ona sięga poza zasłonę, do miejsca najświętszego, przed Oblicze Samego Boga. Jezus Chrystus jest tą nadzieją. Jezus Chrystus jest spełnieniem Bożej obietnicy danej ludziom. On rozdarł zasłonę dzielącą człowieka i Boga, przez Jego krew mamy dostęp do miejsca najświętszego.


,,Jej to trzymajmy się jako kotwicy". Czym jest kotwica? To element wyposażenia statku, który służy do ,,unieruchomienia go na wodzie, przez zaczepienie o dno’’. Każdego z nas można porównać do okrętu pływającego po morzu. Nasze życie to podróż, która zmierza do jakiegoś celu. Nie zawsze jednak cel jest konkretnie określony. Jeżeli nasze serca będą zakotwiczone w Chrystusie, życie obierze właściwy kierunek i stanie się stabilne!
Codzienność przypomina morze, które bywa wzburzone. Sztorm nagłych wydarzeń, utrata pracy czy środków do życia, cierpienia, ból fizyczny lub psychiczny, wszelkie rozczarowania, zranienia i nieprzebaczenie sprawiają, że okręt może zboczyć z kursu. Jaśniejący cel zanika z powodu zwątpienia i niewiary a strach przejmuje stery. Fragment z Hbr 6,19 zachęca nas byśmy przepełnili nasze serca nadzieją, którą jest sam Chrystus. Uchwyciwszy się tej prawdy, zakotwiczeni w Panu możemy być stabilni i nie chwiać się nawet podczas sztormu. To nie jest pozorne pocieszenie, ale Boża obietnica. Sięgnijmy po nią, bądźmy nieustępliwi w modlitwach i pieśniach chwały. ,,W końcu bądźcie mocni w Panu- siłą Jego potęgi." (Ef 6,10 BT). 

Fragment ten wnosi w moje życie wiele pokoju. Przypomina mi, że Bóg jest wierny i dotrzymuje obietnic.

Pewne przysłowie mówi, że nadzieja umiera ostatnia. Zgadzam się z tym powiedzeniem, nadzieja, której źródłem jest człowiek może umrzeć. Boża nadzieja trwa wiecznie, jest żywa, to Chrystus w nas, nadzieja chwały!

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

niedziela, 23 kwietnia 2017

Chrystus zmienił moją rzeczywistość

Wszystko, co warto wiedzieć o moim życiu, opowiedziałam niżej. 

Jak prawie każda taka historia i moja zaczyna się podobnie - dorastałam w domu, w którym nigdy nie brakowało miłości. Cudowni rodzice wnieśli w moje dzieciństwo wiele radości i pokazywali Boga na kartach Biblii. Do kościoła chodziłam w każdą niedzielę i odkąd skończyłam 4 lata stałam na środku recytując wiersze i Psalmy. Kochałam to. Dorastałam z młodszym bratem, który był moim towarzyszem w każdej zabawie. W atmosferze porządku wzrastałam i uczyłam się, że Bóg jest ważny. Jako dziewięciolatka modliłam się, żeby Pan Jezus zamieszkał w moim sercu i żeby zawsze troszczył się o moje życie. Te pierwsze prawdziwe i szczere modlitwy sprawiały, że moje serce czuło się bezpieczne. Kiedy przyszedł czas szkolnych przygód, nie miałam problemów z nauką, nie sprawiałam kłopotów wychowawczych, posłuszeństwo rodzicom, choć trudne w tamtym czasie, było mi bliskie. I tak mijały lata. Poznawałam historie biblijne, czytałam o Jezusie Chrystusie, który był kimś niezwykłym. On jakby stawał mi się coraz bliższy, ale gdy przychodziła codzienność zwyczajnie zapominałam. Szkoła, przyjaźnie, z czasem i imprezy wydawały mi się świetną rozrywką. Czułam, że żyję i staję się niezależna w swoim myśleniu. Nareszcie mogłam samodzielnie podejmować decyzje - na co zresztą rodzice mi pozwalali. W taki sposób moje życie powoli dzieliło się na dwie części - z jednej strony niedziela, Kościół, Bóg, Biblia, a z drugiej - codzienność, beztroska, zabawa, ja i moje decyzje, plany, ambicje, marzenia i wszystko, co jest przyjemne dla mnie. Ten okres trwał kilka lat. Zaczynałam czuć się rozdwojona, byłam jakby dwiema osobami w jednym ciele - tak rozbieżne pragnienia targały moim sercem. Pragnęłam życia, cieszenia się tym, co przynosiła mi młodość i jednocześnie pragnęłam Boga, o którym tyle słyszałam. Rozumiałam, że życia w stanie grzechu nie można pogodzić z życiem oddanym Bogu (a wszystko, co "letnie, Bóg wypluje ze swoich ust"). Człowiek nie może żyć w rozdwojeniu, ponieważ nie został do tego stworzony, nieustannie też stoi przed wyborem - życie albo śmierć. I ja nie mogłam dłużej w ten sposób żyć. To był moment, kiedy musiałam podjąć decyzję i jasno zdeklarować, kim jest dla mnie Bóg.

Niedługo później poznałam niesamowitych ludzi. Kiedy usłyszałam, w jaki sposób oni mówią o Bogu, jak zachwycają się i wzruszają na myśl o Jezusie Chrystusie - zrozumiałam, że ja takiego Boga nie znam. Wtedy po raz kolejny usłyszałam o Chrystusie i krzyżu, o Bogu i Człowieku - ale było w tym coś innego, a ja wiedziałam, że nie znam Tego Boga! Czas stał się dla mnie wiecznością. Biblijny obraz Jezusa Chrystusa został wyrysowany w mojej świadomości; Jego Świętość, Jego Łaska, Jego Miłosierdzie. Obraz tego kim jest przygniótł mnie. Zrozumiałam, że nie mogę nazywać Go swoim Panem, bo w moim życiu panowałam ja sama. Zobaczyłam swój nędzny stan bez Niego. Czułam się tak jak Piotr, który zawołał: "Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym" (Łk 5,8b). Pierwszy raz bezkompromisowo zapragnęłam uciec od tego, co za mną, chcąc nowego, innego życia. On ogarnął mnie swoim objęciem miłości i pozwolił przeżyć słowa: "Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje swoje życie za owce." (J 10,10). Czy pozostałam Angeliką? Tak. Jednak moje wnętrze było inne. Oddałam Chrystusowi to, co mnie tak bardzo obciążało i oskarżało, a On to zabrał na krzyż. Oto cud łaski. Od tamtej chwili już wiedziałam, że pragnę, aby słowa Jezusa: "pójdź za mną i naśladuj mnie" były moją rzeczywistością.

Chrystus dał mi nowe życie i perspektywę wieczności z Nim. On stał się moją rzeczywistością. Dziś mogę patrzeć na to, co mnie otacza przez pryzmat Jego miłości, Jego łaskawej ręki i dobroci. On czyni wszelkie piękno w moim życiu, On też determinuje każde dobro, które mogę czynić. Wszystko dzieje się przez Niego i dla Niego. Dziś też rozumiem, że każde doświadczenie, poznana osoba i okoliczności prowadziły mnie do Niego. Chrystus stając się moim sensem sprawił, że wiara, nadzieja i miłość odnalazły swoją przyczynę oraz skutek. W codziennych zmaganiach Boża łaska sprawia, że mogę wciąż wzrastać duchowo. Czasem ludzie pytają mnie, czy żałuję tego, że tak wiele zmieniło się w moim życiu. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że nie oddałabym minuty spędzonej we łzach na modlitwie, studiowaniu Biblii, na rozmyślaniu, chodzeniu, pisaniu, płakaniu, radowaniu się z Chrystusa, za lata życia bez Niego. Choć często nie jest łatwo - upadam, popełniam mnóstwo błędów, ranię siebie i innych - wiem, że w Nim wszystko stało się nowe. On jest tym, w którym odnajduję przebaczenie, bo Jego łaską jestem zbawiona. Biegnę w objęcia Ojca, który pierwszy wychodzi mi na spotkanie.

Mam dopiero 25 lat i wiem, że wiele przede mną, ale najważniejszą decyzję już podjęłam. Od tamtej chwili nie jestem sama w życiowej podróży. Nie chcę układać swojej przyszłości, planów, marzeń, decyzji bez Chrystusa. Nie chcę poświęcać swojej codzienności na rzeczy, które w obliczu wieczności nie mają żadnego znaczenia. Nie chcę szukać i odnaleźć tego, czego On nie chce dla mojego życia. Pragnę jednego - być zawsze w centrum Bożej woli i poznawać nieskończenie piękną Osobę Chrystusa.

Drogi czytelniku, nie wiem w jakim miejscu dzisiaj jesteś, dla kogo żyjesz i czy już wybrałeś - ale wiem, że wszystko, co ma prawdziwą, głęboką i wielką wartość odnajdziesz w Chrystusie... Ja odnalazłam. On zmienił moją rzeczywistość.


niedziela, 2 kwietnia 2017

na Twoje Słowo!

5 rozdział Ewangelii Łukasza zawiera w sobie niezwykłą historię. Odkryłam w niej klejnoty Bożej mądrości, którymi chciałabym się z Wami podzielić.

Pan Jezus przybył nad jezioro, aby głosić Słowo Boże, już pierwszy werset powiada, że tłumy przyszły aby Go słuchać - napierały na Niego. On oddalił się nieco po wejściu do łodzi i gdy skończył nauczać powiedział do Piotra: ,,Wypłyńcie na głębię i zarzućcie sieci na połów!" (w.4). Piotr zna się na rybach i połowie, tłumaczy Panu Jezusowi, że całą noc pracowali i nic nie złowili! Jest specjalistą w tej dziedzinie, dodatkowo doświadczenie poprzedniej nocy mówi mu, że to nic nie pomoże, jednak odpowiada: lecz na Twoje słowo zarzucę sieci (w.5). Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Doświadczenie mówiło, że nic nie da się zrobić. Okoliczności wskazywały na to, że nie ma rozwiązania, lecz Piotr podejmuje decyzję pełną wiary, zaufania i nadziei - słucha słowa Chrystusa, aktem swojej woli wyrażonym słowem a następnie czynem zarzuca sieci. Czyż nie na tym polega wiara? Kiedy wszystko wokoło wydaje się wyglądać beznadziejnie, usta pełne wiary mówią -wierzę! Ufam! Idę! Biblia mówi, że zagarnęli tak wiele ryb, że sieci rwały się! 
Kiedy Piotr ujrzał i zrozumiał co zdarzyło się właśnie, pada do stóp Chrystusa i woła: ,.odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym" (w. 8). O jakże cudowny okrzyk... To scena relacji człowieka z Bogiem!  To scena konfrontacji ludzkiej niemocy z Bożą wszechmocą! To scena uniżenia małości przed wielkością! To wreszcie scena drżenia grzechu przed Bożą świętością! Każdy cud dokonany przez Chrystusa wywoływał nie tylko zdumienie (w. 9), ale przede wszystkim miał na celu objawienie Bożego charakteru. Reakcja Piotra była reakcją grzesznego serca. Właśnie w taki sposób człowiek drży przed świętym obliczem Boga - widzi swoją nędzę w obliczu Jego Wielkości. Na tym jednak nie kończy się ta piękna historia. Bóg nie pozostawia człowieka w poczuciu nędzy i grzeszności, lecz daje rozwiązanie - swoją wyciągniętą rękę oferującą zbawienie, dającą podniesienie i pocieszenie: ,,nie bój się, odtąd ludzi łowić będziesz". To początek wspaniałej podróży Piotra. W wersecie 11 czytamy, że porzucili wszystko i poszli za Nim. Na wezwanie Chrystusa człowiek ma możliwość odpowiedzieć: tak albo nie. Decyzja pójścia za Chrystusem jest najpiękniejszą z możliwych do podjęcia. Wiąże się jednak z kosztem, którym jest porzucenie wszystkiego. W moim życiu oznaczało to radykalne zmiany. Zapragnęłam podążać w zupełnie innym kierunku, niż dotychczas, zmieniły się moje priorytety, wartości, marzenia i pragnienia. Byłam ślepa, lecz przejrzałam. Nie żałuję nawet minuty spędzonej z moim Bogiem, do dziś pielgrzymując w wierze a nie oglądaniu.

Do dziś zachwycam się Bożym charakterem, każdym Jego przejawem i odcieniem. Wszystko co cenne mam w Chrystusie, bo porzuciłam wszystko i poszłam za Nim... Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, to nie zwlekaj, bo nie jest głupcem ten kto oddaje coś, czego nie może zatrzymać, aby zyskać to, czego nie można stracić...

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

wtorek, 21 marca 2017

Wiosenne jestem

Dziś pierwszy dzień wiosny. To piękny czas, wszystko kwitnie, budzi się do życia, może być to także początek wielu nowych rzeczy w naszym życiu. Dla mnie był to wyjątkowy dzień, ponieważ jeszcze dobitniej uświadomiłam sobie, jak bardzo człowiek potrzebuje obecności drugiego człowieka.


Mam ten przywilej, że do swojej pracy magisterskiej prowadzę badania w sądzie, mogę przeprowadzać z ludźmi ankiety, a także po prostu porozmawiać. Właśnie - po prostu rozmowa. Aby móc komunikować się, musimy być. Najpiękniejsze w służbie Chrystusa, jego działaniu na ziemi, było to, że BYŁ - przebywał, uczestniczył w życiu ludzkości. Od bliskich spotkań przy wieczornym stole z uczniami, po rozmowy z chorymi, prostytutkami i celnikami. Piękno Jego osoby objawiało się w Jego obecności. Jezus mówi, że kto Go widział, widział też Ojca. Wierzę, że nie miał na myśli tylko widzenia w sensie fizycznego oglądania, choć to też, ale raczej objawienie pełni boskości. Innymi słowy - poznając Chrystusa, Jego charakter, sposób myślenia, wolę, możemy poznać Boga Ojca. Chrystus odwieczny w swojej naturze, rezygnuje z doskonałości nieba i rozkoszy obecności swojego Ojca, aby utożsamić się z człowiekiem! Ta prawda wzrusza mnie do głębi i sprawia, że jeszcze wyraźniej dostrzegam łaskę. Dlatego tym co charakteryzuje Boga jest święte Jestem. Piękno Ewangelii zasadza się na fundamencie Boga, który JEST, który przebywa pośród ludzi, który utożsamia się z nimi i pragnie pokazać wspaniałość swojej natury.

Z tej przyczyny odpowiedzialnością człowieka  posiadającego nową naturę jest - być. Dziś miałam przywilej i przyjemność być w życiu ludzi, którzy tak wiele przeżywali, poprzez rozmowy z nimi. Poznałam kobietę, która opowiedziała mi, że Chrystus jest jej Zbawicielem. Niesamowite! W dziwnym miejscu i okolicznościach poprzez poświęcony czas odkrywam, jak wielkie jest Boże działanie... A wszystko dlatego, że podjęłam decyzję, aby BYĆ, choć mogłabym człowieka potraktować instrumentalnie i po prostu szybko przeprowadzić ankietę.


Łatwo poświęcać siebie dla bliskich, ludzi, których kochamy i szanujemy, ale czy jest to możliwe, aby być w życiu kogoś, kogo chwilowo nie znamy, kto jest nam obcy a czasami nie może dać nic w zamian? Jest to trudne, ale właśnie w taki sposób postępował Chrystus - dał siebie, a otrzymał wyparcie się Jego imienia i okrzyki ukrzyżuj Go!! Dla mnie to ogromna lekcja. Przyszła wiosna, a wraz z nią pragnienie bycia w życiu ludzi, bez względu na to kim są, skąd pochodzą i dokąd zmierzają... Z każdym dniem dostrzegam, jak wielu jest tych wokół mnie, którzy potrzebują obecności drugiego człowieka, rozmowy, wysłuchania. Często takie chwile więcej znaczą niż najdroższe prezenty. Wystarczy rozejrzeć się i zatrzymać. Świat biegnie, ale ja nie muszę.

W ten wiosenny czas, życzę sobie i Wam, abyśmy chcieli być. ,,Lecz Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi." 2Kor 2,14 ,,Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie." Mt 5,16. 
Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

środa, 8 marca 2017

Oto ja, służebnica Pańska

W tym szczególnym dniu, uwaga wszystkich skierowana jest na Kobiety. Jestem kobietą i cieszę się z tego. Dziś chciałabym napisać kilka słów o pewnej wyjątkowej, młodej dziewczynie, młodej - bo miała zaledwie naście lat.
W Ewangelii Łukasza 1,38 czytamy o Marii. Był dzień kiedy ta historia zadziwiła mnie tak bardzo, że zapragnęłam, aby moje serce przyjmowało taką postawę, jaką prezentowała bohaterka. Wyobrażam sobie co mogła czuć, kiedy została zaręczona z Józefem. Oczekiwanie na ten wyjątkowy dzień musiało być ogromne. Aż nagle, pewnego dnia przybywa do niej Anioł i oznajmia wieści, które na pewno nie były codziennością. W Biblii czytamy, że zmieszała się, ponieważ nie wiedziała co myśleć o pozdrowieniu gościa. Następnie usłyszała: ,,poczniesz i porodzisz Syna" - ale jak to? Przecież jeszcze nie mam męża! Zdziwiła się. Anioł wytłumaczył jej, w jaki sposób wszystko ma się odbyć i z jego ust padają piękne słowa, niosące tak wielką nadzieję: ,,dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego" (1,37). Kolejny werset jest tym, który szczególnie mnie dotyka, a brzmi on: 

,,Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa."

Jakże cudowne słowa! Bóg oznajmia jej niezwykłą wiadomość, ale poza wyjątkowością tej informacji, niesie za sobą tak wielką rewolucję w życiu młodej Marii. Przecież nie ma męża, przecież ludzie pomyślą, że zgrzeszyła. przecież Duch Święty - to takie ponadnaturalne! Wyobrażam sobie myśli w jej głowie. Tyle ale, tak wiele wątpliwości. Mimo to, czytam cudowne słowa niosące wiele zbudowania i zachęty dla mojego życia. Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa. Ona przyjęła, zaakceptowała Bożą wolę. Pragnę w taki sposób reagować na Boże działanie w moim życiu. Pragnę mieć w sobie tak wiele pokory na myśl o Bożej wszechmocy. Pragnę przyjmować wszystko co przygotował dla mnie mój Bóg, bez względu na cenę.

Postawa Marii wiele mnie uczy. Wierzę, że jej serce ukształtował i przygotował sam Bóg. Podobnie dzisiaj On pragnie działać w Twoim i moim życiu. Dlatego w tym szczególnym dniu, życzę wszystkim Kobietom, aby patrzyły na sprawcę i dokończyciela wiary - Jezusa Chrystusa. Aby zawsze z wdzięcznym sercem reagowały na Boże działanie. Aby z radością oznajmiały niech mi się stanie według Twego Słowa Boże! Bądź wola Twoja.

Boże drogi są różne od naszych i Jego myśli przewyższają nasze myśli - dlatego Bóg zapewnia, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych i pragnie odpowiedzi oto ja służebnica Pańska. Taka postawa wymaga wielu wyrzeczeń.

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

wtorek, 7 marca 2017

Prawda Bożego głosu

Szept

Ciszą łagodzisz mój niepokój
a tęsknota
może ujrzeć swój kres
hałaśliwe odgłosy wkradają się
ale nie potrafią zagłuszyć
tych cichych słów
które tworzą harmonię
duchowego królestwa
mów
mów ad infinitum
abym nie zapomniała brzmienia
Twojego głosu
tak różnego
tak innego
od wszystkich innych dźwięków
fałszów
mieniących się mówieniem
Twój szept jest tylko jeden
-Prawda-
przed którą zginam kolana
i odpowiadam milczeniem
-prowadź



Angelika Adamczyk

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

czwartek, 2 marca 2017

szczęśliwa w Bogu

,,Moim szczęściem jest być blisko Boga" Ps 73,28

Na tym jednym wersecie w zasadzie mogłabym zakończyć całą swoją wypowiedź. Jest piękny, wspaniały, to sedno poszukiwań ludzkich serc. Każdy pragnie szczęścia. Niestety poszukiwać go można w wielu miejscach, od relacji z drugim człowiekiem, po przydrożne bary i szczyty kariery finansowej. Szczęście rozumiane, jako głęboka satysfakcja niosąca za sobą spełnienie i pokój, wierzę może być odnalezione tylko u  Źródła, w ramionach Tego, który skrupulatnie tworzył każdy atom wszelkiego istnienia. 

Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, aby myślał, odczuwał, wybierał, i aby miał udział w doskonałym szczęściu pochodzącym od świętego Boga. Odwieczny Bóg, spełniony w Sobie, pragnie dzielić się tym co cenne, piękne i godne chwały z człowiekiem. Biblia w pierwszy rozdziale Genesis mówi, że Bóg przechadzał się po swoim ogrodzie, rozmawiał z człowiekiem. Kiedy wyobrażam sobie ten obraz, widzę wszystko przenikającą Bożą obecność, która przynosiła pienie radości Adamowi i Ewie. Tak wiele, dla stworzenia. Człowiekowi to jednak nie wystarczyło. Cóż za paradoks... Pełnia, którą posiadał, wydała się bezwartościowa w obliczu pokusy przed, którą stanął - bycia, jak Bóg. Oto problem współczesnego człowieka. Oto pragnienie leżące na dnie serca każdego - być, jak Bóg. Móc decydować, myśleć niezależnie od czegokolwiek i kogokolwiek, mówić, działać zgodnie z własnym przekonaniem i chceniem, ja, moje, mi. Historia lubi się powtarzać. I powtarza w życiu każdego z nas, codzienne. Czy istnieje rozwiązanie? Wierzę, że tak, jednak nie jest ono popularne i na pewno nie przyda chwały oraz splendoru w czasie ziemskiej wędrówki. Mowa o krzyżu jest bowiem głupstwem dla tych, którzy giną (1 Kor 1,18). Biblia uczy, że Bóg w Chrystusie świat ze sobą pojednał (2 Kor 5,19), parafraza tego fragmentu w wersji Słowa Życia, brzmi: ,,Bóg w Chrystusie odzyskał świat dla siebie". Bóg odzyskał mnie dla SIEBIE. To najpiękniejsza wiadomość, jaką może usłyszeć człowiek... To Dobra Nowina. Chrystus w posłuszeństwie, oddaniu i pokorze, uniżył samego siebie, umarł na krzyżu a następnie zmartwychwstał, abym dziś mogła żyć w świadomości, że zostałam ODZYSKANA. Już nie muszę żyć dla siebie samej, nie chcę aby moim sercem kierowało pragnienie bycia, jak Bóg, ponieważ Chrystus mnie wyzwolił. Prawdziwe szczęście ukryte jest w Nim. 

Czy to naturalne, że człowiek pragnie szczęścia? Sądzę, że tak, ponieważ został stworzony, aby być, ale nie jak Bóg. Dopóki nie zobaczymy, kto naprawdę włada naszym sercem, że grzech oddziela nas od świętego Boga, nie odnajdziemy szczęścia o którym mówi psalmista. Aby być blisko Boga, trzeba zostać przez Niego odzyskanym, a to może nastąpić dzięki Bożej łasce przez wiarę w Chrystusa. Biblia zapewnia, że kto szuka, ten znajdzie.

Boże, dziękuję za Twoją łaskę. Dziękuję, że Ty odzyskałeś mnie dla SIEBIE i to najwspanialsza wiadomość, jaką mogłam kiedykolwiek zrozumieć. Dziękuję, że już nie muszę pragnąć żyć dla siebie i być dla siebie bogiem, ale mogę widzieć w Tobie Króla i Pana każdego mojego oddechu. Dziękuję, że w Tobie jest moje prawdziwe szczęście, a wszelka inna opcja jest tanią podróbką, ponieważ w ,,byciu, jak Bóg" nie istnieje ŻADEN rodzaj szczęścia. Wszystko co ma wartość teraźniejszą i wieczną mam w Chrystusie.


środa, 15 lutego 2017

Radujcie się w Panu!

A moja dusza raduje się w Panu, będzie weselić się z Jego ratunku.
Ps 35,9

Radość w Chrystusie. Biblia mówi, że Królestwo Boże to nie pokarm (jedzenie i picie), ale sprawiedliwość, pokój i radość, które daje Duch Święty (Rz 14,17). To piękne, że Chrystus przyniósł nowe życie - co oznacza, że charakteryzuje się czymś zupełnie innym, odmiennym od tego, co było wcześniej. Kiedy człowiek rodzi się na nowo, otrzymuje Ducha Świętego a Ten zamieszkuje ciało, które staje się Jego Świątynią (1 Kor 6,19). Nie jesteśmy pozostawieni samym sobie, ale mamy doskonałego Pocieszyciela. On pragnie wprowadzić nas we wszelką Prawdę i pozwolić doświadczać Królestwa Bożego, czyli tej rzeczywistości, którą przyniósł dla nas sam Chrystus, a którą w pełni poznamy w wieczności. Jednym z przejawów, owoców życia przemienionego, jest radość. Nie jest to tylko rodzaj zadowolenia, czy innych odczuć, ale głęboki stan przepełniony pokojem i wdzięcznością!

Ja myśląc o moim Panu doświadczam tej radości. Ona sprawia, że moje serce chce śpiewać dla Niego, a usta pragną opowiadać innym, jak dobry jest Bóg i jak wiele dobrodziejstw wyświadcza mi każdego dnia!

Jest tak wiele rzeczy, za które możemy być wdzięczni naszemu Bogu. Na samą myśl o nich, nasze serce winno krzyczeć z wdzięczności dla Niego. Doświadczyłam tego, że serce wdzięczne zawsze jest sercem radosnym...

 ,,Niech zaś radują się Tobą i cieszą wszyscy, co Cię szukają. Niech mówią, że Pan jest wielki, ci, którzy pragną, byś ich zbawił."
Ps 40,17

 ,,A wtedy cieszyć się będzie moja dusza w Panu, będzie się radować swoim ocaleniem."
Ps 35,9

,,Raduję się tedy w Panu, cieszy się w moim Bogu ma dusza, bo przyodział mnie w szaty zbawienia i okrył mnie płaszczem sprawiedliwości. Jestem jak oblubienica w pięknym wieńcu na głowie, jak dopiero co poślubiona przybrana w klejnoty."
Iz 61,10

,,Zawsze pochłaniałem Twe słowa, gdy tylko je słyszałem, i były one dla mnie prawdziwą rozkoszą i radością niewymowną dla mojego serca. Bo przecież Twoje Imię nosiłem, Panie mój i Boże Zastępów."
Jr 15,16

Kochani wszystkie te wersety, to okrzyki radości!

serce wdzięczne zawsze jest sercem radosnym

poniedziałek, 13 lutego 2017

właściwy czas dla Bożych odpowiedzi

Dzień wczorajszy był jednym z piękniejszych dni w moim życiu. Bóg kolejny raz zadziwił mnie swoją dobrocią, łaską i tym, że Jego odpowiedzi przychodzą we właściwym czasie. Nie chcę pisać o szczegółach tego co się wydarzyło, ale dotyczyło to pragnienia mojego serca. Ostatnie dni, tygodnie i miesiące miałam wrażenie Bożego oddalenia. Czułam się, jak samotny i spragniony wędrowiec, który znalazł się na pustyni, a wszystko co robi jest desperacką próbą odnalezienia źródła wody. Pewnie nie raz doświadczałeś podobnych sytuacji. Pytałeś, prosiłaś, szukałaś, a odpowiedź nie nadchodziła. W takich chwilach Bóg wydaje się bardzo odległy. Myślę, że w podobnych sytuacjach znajdowało się wielu biblijnych bohaterów. Mojżesz zanim został powołany przebywał wiele lat na wygnaniu. Anna długie lata patrzyła na radość innych kobiet posiadających dzieci, a w swoim sercu posiadała wielkie pragnienie bycia matką. Apostoł Paweł, zanim rozpoczął działalność misyjną, zmuszony był spędzić długi okres w odosobnieniu. Wszystkich tych bohaterów łączy to, że posiadali  konkretną przeszłość i pragnienie związane z przyszłością. Zanim jednak Bóg spełnił ich dobre tęsknoty, pozwolił na okres długiego wyczekiwania, który wielokrotnie wypełniony był poczuciem Bożego oddalenia. 

Najbardziej dotykającym mnie przykładem jest postać Chrystusa, który w chwilach ostatnich zmagań, wisząc na krzyżu doświadcza oddalenia Ojca, odczuwa brak Jego bliskości... W momencie śmiertelnego boju, krzyczy Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?. Chociaż ma przed sobą perspektywę przyszłości, na krzyżu doświadcza osamotnienia. 

Wszystkie te obrazy pokazują jedno - bywają chwile w życiu człowieka, kiedy nie słyszy on Bożej odpowiedzi. Wtedy dusza może doświadczać rozpaczy i czuć się, jak zagubiony na pustynnych obszarach. Pewne jest jednak to, że odpowiedź nadejdzie, ale często nie w chwili, kiedy się tego spodziewamy. Dla mnie pustynia zakończyła się wczoraj - Boża odpowiedź przyszła, jak ożywczy deszcz... Przyszła zaraz po tym, jak z nadzieją westchnęłam Boże, dlaczego milczysz? Bóg doskonale zna mnie i moje serce, wie kiedy wstaję i siadam, zna ilość włosów na głowie, a także to na jakim etapie duchowego rozwoju znajduję się. Dlatego On wie, kiedy odpowiedzieć, aby to co usłyszę zostało przyjęte z wdzięcznością i chwałą płynącą z ust dla Jego imienia...

Drogi czytelniku, Bóg zna także Ciebie. On działa we właściwym czasie, znanym tylko Jemu, ponieważ wie w którym punkcie życia obecnie się znajdujemy. Choć może wydaje Ci się oddalonym a Jego odpowiedzi nie nadchodzą, wiedz, że możesz obfitować w nadzieję. Boże milczenie tworzy przestrzeń dla duszy, aby nauczyła się bardziej Mu ufać.

Z takimi myślami Cię zostawiam.

  ,,A Bóg nadziei niechaj was napełni wszelką radością i pokojem w wierze, abyście obfitowali w nadzieję, przez moc Ducha Świętego." Rz 15,13

Boże, ja dziękuję Ci za obfitość Twojej mądrości! Dziękuję, że w swojej łaskawości pozwalasz mi cieszyć się doświadczeniami, szczególnie tymi, których dzisiaj nie rozumiem. Wiem, że czynisz wszystko dla swojej chwały.

Zdjęcie: Obiektyw subiektywny

sobota, 11 lutego 2017

Paradoks wiary

Ostatnio mam przyjemność czytać wspaniałe książki Tomasa Halika. O życiu z tajemnicą... Ich bogata treść była dla mnie impulsem do refleksji na temat wiary. Chciałabym  podzielić się krótkim cytatem, który ukazał mi zupełnie inną perspektywę wiary. Brzmi on:

,,Moja wiara nie jest niezachwiana - przeciwnie, stale się chwieje. Bynajmniej jednak nie wskutek rozdwojenia mojego serca czy pokusy ze strony klasycznych wątpliwości nowożytnego racjonalizmu. Chwieje nią cześć dla Tajemnicy (...). Chwieje nią myśl o własnej słabości i niegodności w stosunku do tego, co do mnie przemówiło i czym zostałem obdarowany. Chwieje nią świadomość nieskończonej przepaści między niewysłowionością i niezmierzonością Boga a ciasnotą mego serca i ograniczonością moich myśli i słów." 
Tomas Halik Żyć z Tajemnicą. Impulsy do rozmyślań nad wiarą


Biblia uczy nas, że wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy (Hbr 11,1). To w wierze a nie oglądaniu pielgrzymujemy (2Kor 5,7). Do tej pory patrzyłam na wiarę, jak na coś stabilnego w moim życiu - coś do czego powinnam nieustannie dążyć. I słusznie. Postrzegałam ją jako coś niezachwianego, sądząc, że tak wygląda doskonała wiara. Ale czy na pewno? Jestem tylko człowiekiem. Dopóki żyję, wichry codzienności będą zakłócać mój spokój. Pytanie jednak sprowadza się do tego, co powoduje, że moja wiara daje poruszyć się. Czy są to sprawy szarego, codziennego dzisiaj, czy może bojaźń przed Tym, który wszystko stworzył? Pokora przed Panem nieba i ziemi wszystko zmienia. Ona sprawia, że nawet nasza wiara drży, bo wydaje się ciągle zbyt mała. Człowiek spoglądając na Boga wszechświata, czuje ogarniającą świadomość własnej skończoności, ograniczenia i małości. Nagle to co jeszcze przed chwilą wydawało się WIELKIE, staje się nic nieznaczącym incydentem. 

Dlatego w wierze dostrzegam ogromny paradoks. Z jednej strony ona daje nam wiele pewności, pozwala sercu ufać, oczekiwać na to co większe i piękniejsze, z drugiej zaś, kołysze się przy ożywczym powiewie Bożej obecności. Wierzę, że to wcale nie świadczy o rozdwojeniu, przeciwnie, dostrzegam w tym doskonałą harmonię.

Kochani, jest we mnie wiele bojaźni i drżenia. Myśl o Panu i Bogu wszechświata uświadamia mi ograniczenia ludzkiej wiary. Potrzebujemy wiele łaski. Każdego dnia na nowo.

Zdjęcie: Obiektyw subiektywny

środa, 1 lutego 2017

Cud Łaski

,,To z Jego pełni wszyscy wzięliśmy - łaskę za łaską." J 1,16

O cudzie łaski można pisać wiele. Mnie zachwyca ona każdego dnia, dlaczego? Dlatego, że jest o niej mowa w Bożym Słowie, zawsze w kontekście Chrystusa. Łaska jest darem na który człowiek nie zasłużył sobie i żadne jego starania nie wypracują Bożej przychylności, Wszystko na co zasługujemy to śmierć, która jest karą za grzech. Brzmi  to tak zwyczajnie, wielokrotnie powtarzamy słowo ,,grzech", ale myślę, że aby ujrzeć piękno i wspaniałość łaski, należy dostrzec ohydę grzechu. 

Człowiek w Edenie zgrzeszył, w jaki sposób? Zapragnął być taki jak Bóg. Dokładnie tym samym głębokim pragnieniem Ty i ja grzeszymy każdego dnia. Za każdym razem, kiedy okazujemy nieposłuszeństwo Bożemu Słowu,  mówimy NIE Bogu, odwracamy się do Niego plecami, chybiamy celu, którym jest Jego wola. Tego typu postawa jest niczym innym, jak przekazaniem władzy nad naszym życiem własnemu JA. Stajemy się bogami własnego życia. Nie możemy  wciąż się oszukiwać. Musimy zrozumieć, że grzech to nie pojedynczy akt - nie kradnę, nie zabijam, nie piję - ale stan wiecznego oddzielenia od Świętego Boga. Tej przepaści, która dzieli człowieka od Boga, nikt nie może przeskoczyć! Każde wyświadczone dobro dla Boga, spada wprost w tą przepaść. Jedyną DROGĄ, która okazała się pomostem nad tą przepaścią jest Jezus Chrystus. On będąc Bogiem miał moc, aby ,,położyć Siebie" i połączyć to co śmiertelnie grzeszne, z tym co wiecznie święte! Czy to nie piękno? I dokładnie taka jest łaska okazana nam przez Boga. On nie dał tego na co zasługujemy - wieczną śmierć, ale zaoferował wybawienie dostępne tylko w Jednorodzonym Synu. Światłość przyszła na świat, do swej własności przyszedł, lecz swoi Go nie przyjęli. Jeśli odrzucamy Bożą łaskę, odrzucamy Prawdę, którą jest Jezus Chrystus. Dokładnie o tym, w cudowny poetycki sposób, pisze Ewangelista Jan w pierwszym rozdziale swojej księgi.

Był dzień kiedy piękno Bożej łaski zachwyciło mnie. Ujrzałam przepaść dzielącą mnie od Boga, dostrzegłam ogrom grzechu, który często odziany jest w ładne ubranie. Ten widok wywołał przerażenie i pragnienie Bożego ratunku. Dopóki nie zrozumiemy nędzy swojego stanu bez Bożego ratunku, nie zapragniemy Jego łaski! Ja zapragnęłam. Nie żałuję. Czas łaski dla każdego człowieka wciąż trwa... 

Mijają lata, a łaska wciąż mnie zachwyca, zadziwia i wywołuje pienie wdzięczności. Bóg jest dobry.

Zdjęcie: Jakub Kurzawa

poniedziałek, 30 stycznia 2017

jutro w Bożych rękach


,,Przeprawiając się na drugi brzeg, uczniowie zapomnieli wziąć z sobą chleba. Jezus rzekł do nich: «Uważajcie i strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów!» Oni zaś rozprawiali między sobą i mówili: «Nie wzięliśmy chleba». Jezus, poznawszy to, rzekł: «Ludzie małej wiary czemu zastanawiacie się nad tym, że nie wzięliście chleba? Czy jeszcze nie rozumiecie i nie pamiętacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy, i ile zebraliście koszów? Ani owych siedmiu chlebów na cztery tysiące, i ileście koszów zebrali? Jak to, nie rozumiecie, że nie o chlebie mówiłem wam, lecz: strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów?» Wówczas zrozumieli, że mówił o wystrzeganiu się nie kwasu chlebowego, lecz nauki faryzeuszów i saduceuszów. '' 
Mt 16,5-12

Uczniowie otrzymali niesamowitą lekcję, od najwspanialszego Nauczyciela, jaki kiedykolwiek chodził po tej ziemi. Problem z którym mierzyli się, jest problemem wielu z nas. Jakże często zdarza mi się myśleć o tym, że nie ,,zabrałam chleba'' (egzaminy, które muszę zdać, lekarz, którego muszę odwiedzić, dziecko, które nie wie jaką szkołę powinno wybrać, praca, w której są stresujące warunki). Mimo, że już nie raz oglądałam Boże działanie, przychodzą wątpliwości i zmartwienia dnia codziennego. Zapominam o jednej, podstawowej prawdzie - obok stoi doskonały Nauczyciel, który chce mi coś ważnego przekazać. Umysł zaabsorbowany sprawą, którą musi załatwić czy rozwiązać, nie przyjmuje niczego z zewnątrz. Chrystus stoi i pragnie nauczać, pokazywać piękno Bożego Królestwa, na co otrzymuje odpowiedź w postaci zmartwienia. Posiadanie potrzeb jest naturalną rzeczą dla człowieka, ale czasami one potrafią przysłonić wspaniałość Bożych Słów i Jego działania. ,,O małowierni''- to napomnienie skierowane do mnie i do Ciebie. Nie pozwólmy aby problem jutra, okradł nas z tego, co Chrystus przygotował dzisiaj.

Wybieram słuchanie Bożego głosu.

Zdjęcie: Jakub Kurzawa

wtorek, 17 stycznia 2017

tęsknię i żyję


Ostatnie dni, tygodnie były bardzo trudne dla mnie. Uświadomiłam sobie ogrom swojej tęsknoty. Nie sądziłam, że tęsknić można tak mało zrozumiale. I tęskniłam. Za czym? Za Kim? Za Niebem. Za Ojcem. Za wiecznością...

Bóg w tym okresie pokazał mi piękno czasu - jego upływu, sekund a nawet godzin trwających wieczność. Biblia mówi w księdze Kaznodziei Salomona 3,11 ,,wszystko pięknie uczynił w swoim czasie, nawet wieczność włożył w ich serca". Naturalnym pragnieniem każdego człowieka jest tęsknota za tym co duchowe i przekraczające granice czasu oraz przestrzeni. Andrzej Szafulski napisał:


 ,,Chrześcijanin kieruje się ku Jezusowi Chrystusowi, w przeświadczeniu, że jedność z Nim jest najwyższą gwarancją spełnienia wszelkich tęsknot, zarówno w tym świecie, jak i w przyszłym: W Jezusie Chrystusie, który jest Prawdą, wiara dostrzega najwyższe wyzwanie, jakie zostaje skierowane do ludzkości, aby mogła spełnić to, czego pragnie i za czym tęskni. Chrześcijanin nie zamyka swoich pragnień w doczesności. On zwraca się ku przyszłości. Jezusowe posłannictwo dotyczy raczej Królestwa, które ma nadejść, niż wyłącznie czegoś, co już trwa. Ono znajduje się tutaj, lecz jednocześnie ma jeszcze nadejść. Owo ,,bycie z Bogiem", jakiego pragniemy, za którym tęsknimy, możemy już teraz przezywać w wierze. To na teraz dał nam obietnicę ,,A oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20). I już teraz prosi: ,,Trwajcie we mnie, a Ja w was". Tęsknota nie może mówić: pragnę być z Bogiem na zawsze i być obojętnym wobec Boga już obecnego. Tęsknota nie może mówić: ,,oczekuję wskrzeszenia umarłych", jeśli tu i teraz nie żyję zmartwychwstaniem."

Tęsknota za wiecznością spędzoną z Bogiem jest naturalnym pragnieniem człowieka, który ma odrodzone serce, w którym mieszka Duch Święty. Jednak w takim postrzeganiu rzeczywistości łatwo zapominać o teraźniejszości, codzienności. Ja niestety zapominałam. Bóg przypomniał mi, że życie dla Niego toczy się TU i TERAZ. To dzisiaj jest czas łaski, dzisiaj dzień zbawienia. Choć pielgrzymuję w wierze, a nie oglądaniu, już teraz mogę doświadczać Boga w prozie codziennego życia. Tęsknota nie zwalnia mnie z odpowiedzialności, jaką pociąga za sobą każda minuta mojego czasu. Tak więc TERAZ mogę tęsknić, jednocześnie wypełniając na ziemi każde powierzone mi zadanie.

Kocham, pragnę, tęsknię - ponieważ wieczność panuje w moim sercu. Patrzę, słucham, wypełniam swoje obowiązki - ponieważ wciąż żyję na ziemi. Obie te rzeczywistości nie wykluczają się wzajemnie, gdy panuje Boża równowaga. Dlatego moją modlitwą są słowa: ,,Panie, ucz mnie żyć na ziemi, abym - w najdrobniejszych aspektach codzienności - oczami wiary widziała wieczność".

Zdjęcie: Obiektyw Subiektywny

środa, 11 stycznia 2017

Oto wszystko stało się nowe

Myślę ostatnio wiele o Bożym wybawieniu. Przypominam sobie, jak wyglądały moje dni bez Chrystusa, bez osobistej relacji z Nim i pełni Jego pokoju. Działo się wiele dobrego i być może zewnętrznie wszystko wyglądało w porządku, ale w głębi mojego serca nie było Prawdy. Biblia uczy mnie w 2 Liście do Koryntian, 5 rozdziale 17 wersecie:

  Jeśli więc ktoś jest w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. 
To, co dawne minęło, a oto wszystko stało się nowe.

Bardzo porusza mnie ten fragment, ponieważ obrazuje moje życie. Dokładnie to zdarzyło się kilka lat temu - dawne minęło, to kim byłam, czego pragnęłam, o czym marzyłam - wszystko stało się nowe. Chrystus nadał mi nową tożsamość, przyoblekł płaszczem swojej sprawiedliwości, darował dostęp do pełni poznania głębi miłości i mądrości Ojca. Taką przemianę odnajduję na kartach Biblii, w historiach ludzi, którzy spotykali Chrystusa. Jedną z nich jest świadectwo człowieka sparaliżowanego. 

Ewangelista Mateusz pisze w 9 rozdziale, w 2 wersecie: ,,a oto przynieśli mu sparaliżowanego, lezącego na łożu". Bóg pokazał mi w tej historii coś niesamowitego, moje grzeszne życie i każdego innego grzesznika, potrzebującego Bożego wybawienia. Byłam duchowo martwa. Moje fizyczne ciało było sprawne, ale mój duch daleki był od Boga. Taki stan oznaczał niemożność jakiegokolwiek funkcjonowania w prawdziwej rzeczywistości... Biblia mówi, że ludzie musieli go przynieść, gdyż nie był w stanie sam poruszać się. Chrystus zanim uzdrawia chorego, przebacza jego winy. Mężczyzna WSTAŁ tedy i ODSZEDŁ do domu swego. Niesamowite! Jego grzechy zostały przebaczone, spotkał Chrystusa, Pana nieba i ziemi. Został przemieniony wewnętrznie. Stał się nowym stworzeniem, stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe. Od tego spotkania i wydarzenia, mógł żyć w inny, nowy sposób. Nie leżał już na łożu (co charakteryzowało stare życie), ale mógł wstać o własnych siłach i pójść. Wierzę, że sercem tej historii nie jest jego uzdrowienie fizyczne, ale przebaczenie jego win. Darowane mu zostało NOWE życie, którym od razu zaczął żyć!

Kiedy człowiek osobiście spotyka Chrystusa na swojej drodze, wszystko zmienia się. Jego piękno, doskonałość i świętość sprawiają, że nie pragnę niczego innego, poza Jego uwielbieniem. Ja doświadczyłam tego i nie żałuję nawet jednej sekundy życia w obecności żywego Boga, w zachwycie Jego chwałą i majestatem. Nie wiem na jakim etapie swojego życia jesteś, drogi czytelniku, ale wiem, że Bogu nie jest to obojętne. On darował jednorodzonego Syna, aby zbawić Cię od grzechu. Wszystko co dobre dla Ciebie - znajduje się w Chrystusie, dlatego nie zwlekaj, On czyni wszystko NOWYM.

Zdjęcie: Jakub Kurzawa