czwartek, 25 listopada 2021

Odwracam się i widzę...

...widzę działającego Boga.
Jest listopadowy wieczór. Niedawno uświadomiłam sobie, że mija 10 lat od podjęcia przeze mnie świadomej decyzji pójścia za Bogiem. Pomyślałam, że podzielę się z Wami, jak z perspektywy czasu widzę tę niesamowitą podróż.

Człowiek zmienia się i to nie ulega wątpliwości. Zmienia się nasz wygląd, charakter, relacje z ludźmi, zainteresowania. Zmienia się także nasze postrzeganie świata, które często kształtowane jest właśnie przez doświadczenia. Moja historia rozpoczęła się zwyczajnie. Byłam szaloną nastolatką z dobrymi ocenami i dziwnymi pomysłami. Wchodząc w świadomy, nastoletni wiek musiałam zmierzyć się z własną duchowością - odpowiedzieć na pytania kim jestem, w co wierzę i dokąd zmierzam. W wieku 16 lat podjęłam decyzję, że to Bóg będzie określał standardy mojego życia poprzez Biblię. Z nastoletnim zrozumieniem swojego grzesznego serca, Boga i tego, co uczynił dla mnie Chrystus na krzyżu - oddałam się w Jego ręce - później zostałam ochrzczona, wyznając, że Bóg jest Panem mojego życia. Niecałe trzy lata później oglądając zaangażowanie ludzi służących w Kościele, modlących się z pasją i opowiadających o zachwycającym Chrystusie, ponownie świadomie powiedziałam Bogu, aby był moją rzeczywistością. Myślę, że to w tamtej chwili, dokładnie 10 lat temu, zrozumiałam czym jest posłuszeństwo Bogu i świadome życie wiarą, a Jego łaska zachwyciła mnie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Zaczęła się moja podróż... Podróż pełna wzlotów i upadków, łez radości i smutku zmieszanego niejednokrotnie z żalem i wstydem. Chrystus stał się moim Przewodnikiem, który w ciemności rozświetlał mi drogę i pomagał wstać, gdy upadki wydawały się być końcem. Dawał mi dni, w których wiarą przenosiłam góry i te, kiedy nie mogłam podnieść ziarenka piasku. Kiedy błagałam o święte życie, pokazywał, że choć jest to w pełni nieosiągalne na ziemi, to jest to cel do którego powinnam dążyć i pragnienie, które jest Mu miłe. Kiedy radość wypełniała moje serce z powodu różnych sukcesów, Jego cichy głos przypominał mi, że nic bez Niego uczynić nie mogę, a wszystko co posiadam jest darem od Ojca. Kiedy pogrążona w swoim grzechu próbowałam uciec przed Jego obliczem, On wciąż mnie nawoływał - słyszałam Go nawet wtedy, gdy tak bardzo nie chciałam słuchać. Wracając w modlitwach do Niego, On pierwszy wychodził mi na spotkanie. To dawało niesamowite ukojenie i przekonanie, że jestem we właściwym miejscu. Kiedy myślałam, że nie ma dla mnie przyszłości, a ludzie powtarzali, że nie ma we mnie wielkiego potencjału, On już budował moją przyszłość. Jak doskonały architekt projektował dzieło, którego później miałam być częścią. Kiedy znikali z mojego życia ludzie, bez których wydawało mi się, że nie będę mogła żyć, On z czasem przyprowadzał innych, dla których to ja miałam być wsparciem. Czasami wystarczało kilka miesięcy, żeby z beznadziejnych sytuacji wyrysował się przede mną obraz pełen barw. Kiedy miłość we mnie umierała, a serce bywało rozbite na tysiące kawałków, On zbierał każdy z nich i układał we właściwym miejscu, dając mi pokój i nadzieję na inne jutro. Kiedy zawodziłam bliskich sobą i swoimi błędnymi decyzjami, On w zaciszu pokazywał mi, że ich naprawdę potrzebuję, a miłość wymaga poświęcenia, przebaczenia i pracy nad sobą. Kiedy wydawało mi się, że jestem sama, On posyłał do mnie ludzi, którzy okazywali się być "na taki czas jak ten". Kiedy próbowałam zachwycić Go swoją pobożnością i skrupulatnością, On szybko przypominał mi, jak bardzo jestem bezsilna i słaba bez Jego łaski. Kiedy moje wdzięczne serce śpiewało przed Nim z zachwytów, On otwierał przed moją duszą niebo i pozwalał doświadczać namiastki wieczności...

Mogłabym opisywać jeszcze wiele podobnych chwil, bo przecież 10 lat to jakieś 3652 dni i około 87 600 godzin… Z pewnością wiele z tych godzin i dni mogłabym wykorzystać lepiej. Jednak łaska pozwala mi dzisiaj widzieć ten czas jako dar. Życie jest darem i każda chwila nim jest, dlatego Biblia nawołuje, że dzisiaj trwa czas łaski dla mnie i dla Ciebie i dzisiaj, jeśli głos Jego słyszysz nie zatwardzaj swojego serca. 
Życie z Bogiem jest pełne wzlotów i upadków, nie dlatego, że Bóg zawodzi, ale dlatego, że my jako ludzie jesteśmy niedoskonali i zawodni... A mimo to, On wciąż wyciąga do nas swoją rękę oferując to, co najcenniejsze - Siebie. 

"Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy. Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny." 2 Kor 12,5-10

Boża łaska okazana w Chrystusie zachwyciła mnie wiele lat temu, ale rozumiem też, że z każdym kolejnym dniem i doświadczeniem, mój zachwyt wynikający z poznawania Chrystusa i obserwowania Jego działania w moim życiu może być większy i głębszy. Właśnie tak z perspektywy czasu chciałabym widzieć swoje życie.
                                                   A Ty, co widzisz kiedy się odwrócisz?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz