niedziela, 21 kwietnia 2024

Chodź opowiem Ci, jak dobry jest Pan


 „Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan, 
szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka.”
Ps 34,9

Ostatnie miesiące zachęciły mnie do tego, żeby zrobić podsumowanie. Takie spoglądanie wstecz, aby przyjrzeć się Bożemu działaniu w nas jest potrzebne nam samym, ale może też zachęcić kogoś innego. To jak głośna modlitwa. Jeśli nie próbowaliście… zachęcam! W opisie pomoże mi Psalm 34.

W lipcu przeprowadziłam się i wiedziałam, że to nowy etap dla mnie. Pod wieloma względami „nowy”. Na pewno spotkaliście się z radami w stylu „zrób coś dla siebie”, „zmień coś w życiu”. Trochę tak się czułam. Był to ogrom zewnętrznych zmian, ale co z tym wewnętrznym życiem? Stan mojej duszy przez wiele wcześniejszych miesięcy a nawet dwóch lat, nazwałabym stanem oczekiwania. Na co? Nie miałam pojęcia. Wiele pytań kierowanych w górę, do dziś nie odnalazło swoich odpowiedzi. Tysiące westchnień, które nie potrzebowały żadnych słów. Nawet godziny milczenia, które były dla mnie głośniejsze, niż krzyk. Wszystko to kierowane w górę, ze świadomością, że jest ktoś większy ode mnie. Kto wie, zna i rozumie. Ja nie muszę rozumieć, choć tak często tego pragnę. Chciałabym mieć odpowiedzi na pytania, nawet te, których nie miałam odwagi wypowiedzieć. 

Dusza moja będzie się chlubiła w Panu, 
niech słyszą pokorni i niech się weselą! 
Uwielbiajcie ze mną Pana, 
imię Jego wspólnie wywyższajmy! 
Szukałem Pana, a On mnie wysłuchał 
i uwolnił od wszelkiej trwogi.”

Stan oczekiwana, może być jednocześnie stanem szukania. Kiedy czekasz, znaczy, że chcesz, aby coś się zmieniło, a więc może szukasz zmiany. Ja pragnęłam... przede wszystkim zmiany nastawienia mojego serca i odżywienia duszy.. większość moich westchnień sprowadzało się do słów „przyjdź jak deszcz i ożyw dziś, suchą ziemię mojego serca”.
Znasz ten stan? Powierzchowne odpowiedzi nie dają odżywienia, a powtarzane slogany nie niosą w sobie treści. Marzenia odeszły, a pragnienia ukryły się głęboko, żeby na nie nie spoglądać. Kolejna książka w ręku i czujesz, jakbyś już był w tym miejscu. Już to czytałam, już to przerabiałam, potrzebuję… no właśnie, czego? Gdzie jesteś Panie? Dlaczego czuję się jakbyś milczał i był nieobecny, odległy? A może Ty cały czas byłeś, tylko ja nie przylgnęłam do Ciebie (Ps 91).

„6 Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością, 
a oblicza wasze nie zaznają wstydu. 
Oto biedak zawołał, a Pan go usłyszał, 
i wybawił ze wszystkich ucisków. 
Anioł Pana zakłada obóz warowny
wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie. 
Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan, 
szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka.

Ja czekałam a On działał. Ja wzdychałam, a On był tuż obok. Ja godziłam się z tym jak jest, a On już torował drogę… aby mnie czegoś nauczyć.

„12 Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie;
nauczę was bojaźni Pańskiej. 
13 Jakim ma być człowiek, co miłuje życie 
i pragnie dni, by zażywać szczęścia? 
14 Powściągnij swój język od złego, 
a twoje wargi od słów podstępnych! 
15 Odstąp od złego, czyń dobro; 
szukaj pokoju, idź za nim!”

Kiedy w codziennej prozie życie umykało mi, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu, z tymi, którzy Go miłują - On pamiętał. To jak kolejny odcień Jego łaski - On pamięta, nie zasypia, nie zapomina, bo jest wierny!
On był obecny cały czas, tylko ja, jak błądzący pielgrzym, na chwilę straciłam z oczu drogę, nadzieję i zapomniałam o ratującym życie przylgnięciu do Niego… On jednak pomógł mi to zrozumieć. Przybliżył się do mnie w postaci „samego dobra”, w momencie, w którym najmniej się tego spodziewałam i w okolicznościach, których nigdy nie zakładałam. Wyciągnął głęboko schowane pragnienia czynienia wszystkiego „dla Jego chwały”. Rozpalił światło ufności, że to, co On daje w naszym życiu jest zawsze dobre, nawet jeśli ludzkimi oczami można to oceniać inaczej. Ożywił moją nadzieję i zapomniane marzenia. Poszerzył granice komfortu pozwalając zmierzyć się z nieznanym i lękiem przed oceną ludzi. Rozbił fundamenty tego co powtarzane bez namysłu i uniżył do pokornego szukania odpowiedzi w Jego Słowie. Ogarnął swoją miłością, zapewniając serce, że jest przy mnie i pobudził do ufnego działania. Rozlał swój pokój, abym w ciszy, jak Habakuk, czuwała na baszcie, wyczekując Jego prowadzenia. Pokazał bezradność i małość mojej własnej siły. Nauczył polegania na Nim, przypominając, że nawet „serce króla jest w Jego ręku”. Pozwolił przyjrzeć się księdze Hioba, przeżyć ją, i w nowej perspektywie spojrzeć na cierpienie. Odkrywał przede mną nowy, głębszy wymiar słów „bądź wola Twoja”.  Przyszedł jak ożywczy deszcz… we właściwym czasie, bo w Jego czasie. Jego czas jest zawsze dobry! I dobre jest to, czym nas obdarowuje.

19 Pan jest blisko skruszonych w sercu 
i wybawia złamanych na duchu. 
20 Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; 
lecz ze wszystkich Pan go wybawia. 
21 Strzeże On wszystkich jego kości: 
ani jedna z nich nie ulegnie złamaniu.”

Wszystko będzie dobrze, bo Bóg jest dobry. Jaki jest dziś stan mojej duszy? Odpowiem opisując sen, który miałam dwa tygodnie temu, po trudnych i niezrozumiałych dla mnie doświadczeniach. Wróciły wtedy bezsenne noce i te pełne snów. Śniło mi się, że jestem na dużym parkingu, po zakończonej kilkudniowej konferencji chrześcijańskiej. Sen ten był pełen szczegółów…. Spakowałam wszystkie rzeczy do samochodu, łącznie z moim zielonym plecakiem, w którym miałam osobiste rzeczy (portfel, dowód, kartę, telefon). Siedząc w samochodzie przypomniałam sobie, że w budynku zostawiłam jeszcze mój zielony płaszcz i… moją Biblię. Wysiadłam więc, zostawiając zapalony samochód, i pobiegłam po rzeczy. Kiedy założyłam płaszcz i wzięłam do rąk Biblię, wróciłam na parking a tam.. nie było samochodu… zrozpaczona zaczęłam biec przed siebie i wołać do ludzi, czy nie widzieli odjeżdżającego samochodu X!! Pełna łez wołałam, że zabrano mi wszystko… miałam tam wszystko co dla mnie ważne!! Kiedy zatrzymałam się… spojrzałam na swoje ręce, a w nich… trzymałam moją Biblię. Obudziłam się zalana łzami. Znacie te chwile, kiedy sen jest tak realny, bo oddaje stan waszej duszy, a przeżywane emocje  po prostu Was przeszywają? Zrozumiałam Panie… Zabrano mi właśnie wiele z tego co cenne i ważne dla mnie,
co Ty sam mi dałeś… ale to co najważniejsze wciąż było ze mną. Zaufaj. Dosyć masz, gdy masz łaskę moją. Tak Panie.

Może dziś jesteś w podobnym miejscu, w którym byłam ja jakieś 9 miesięcy temu - miejscu oczekiwania. Może nie słyszysz odpowiedzi. Może Twój grzech oddziela Cię od Niego. Nie masz nadziei, a proza życia utraciła swoje dawne kolory… może zapomniałeś jak to jest przylgnąć do Niego i mieć pewność, że będzie dobrze… Wszystko to jednak ma swój cel. Wiem, że w mojej historii Bóg chciał przyciągnąć mnie do siebie bliżej. Pokazać, że tylko "przylgnięcie do Niego", nawet gdy tego nie "czuję", a czas mija… jest jedynym słusznym stanem szukania w oczekiwaniu. I poprzez to umocnić moje zaufanie i wiarę, dalej kształtując mój charakter i uwrażliwiając na Jego obecność i Słowo. Tak, umocnić je… po ponad 10 latach drogi z Bogiem wciąż potrzebuję łaski umacniania. Jestem ubogim pielgrzymem, któremu co kilka kolejnych kroków Bóg łaskawie odsłania swoje serce... a ten chwilę później popada w niewiarę. Potrzebuję łaski codziennie.

Upewnij się, że jesteś w Chrystusie (jeśli nie masz pewności lub nie wiesz co to znaczy - napisz do mnie). Jeśli tak, to jesteś we właściwym miejscu. Zaufaj Jego łasce. On nie spóźnia się i nie przychodzi za wcześnie, zjawia się zawsze we właściwym czasie. Odpocznij w Nim. Przylgnij do Niego. On Cię nie porzuci i chce kształtować w Tobie charakter Chrystusa: „Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą dla zbawienia, gotowego objawić się w czasie ostatecznym. Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa” 1 P 1,5-7
Przylgnięcie do Niego zawsze zmieni Twoją perspektywę. Da ulgę w oczekiwaniu i wypełni nadzieją.

Przychodzisz Panie, jak ożywczy deszcz... bo Ty sam jesteś źródłem, z którego tryska nieustannie życiodajna łaska.
Twoja miłość mnie pociesza, bo jest doskonała i bezwarunkowa. 
Twoje Słowo jest pełne obietnic i daje mi nadzieję.
Twoja moc mnie zachwyca, a w jej obliczu truchleje moja siła. 
Nawet czas jest w Twoim ręku, a słońce i księżyc każdego dnia odbywając swój bieg składają Ci hołd.
Nie jesteś jak człowiek, a Twoja wierność rozciągnięta jest jak płaszcz nad moim życiem.
Po trzykroć  przepraszam za moją błądzącą niewiarę, po trzykroć dziękuję, że mimo to, zawsze przy mnie jesteś.

Angelika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz